White Javanese Jedi Knight

White Javanese Jedi Knight

Sunday 30 August 2015

Jalan tikus. Jakarta by bike.



Indonesia Dangerously Amazing.

Jalan tikus Jakarta. Rat streets. On bike.




Indonesia Dangerously Amazing.

Bali batur volcano 1800m very narrow path

Bali. Batur volcano. Top. 1770m. Very, very narrow path around the crater. Not really dangerous smile emoticon The effect mostly amplified by go-pro camera fish-eye :)).

Jakarta Big Wheel

A lot of big cities have amazing Ferris Wheels (Big Wheels). London. Singapore. Las Vegas...
Jakarta is not an exception.
Mesdames et Monsieurs! Voici Jakarta "Jalan Tikus" Big Wheel! :))
Indonesia Dangerouisly Amazing.

Jakarta rat streets. Jalan tikus.

Jakarta rat streets. Jalan tikus. Happy street :))

Indians in Indonesia :)) Dances with wolves. Next episode.


Indians descent from ancestral groups living in Indonesia. West Java and Bali :))
That is the photographic evidence.

Daces with wolves.
Next episode.

A Civil War soldier develops a relationship with a band of Indians. Attracted by the simplicity of their lifestyle, he chooses to leave his former life behind to be with them. Having observed him, they give the name Dances With Wolves. Soon he is a welcomed member of the tribe.....

Indonesia Dangerously Amazing.
































Car free day. Jakarta.

Friday 14 August 2015

Bali. Indonesia. Fuck! I'm lost!

You Tube:

http://youtu.be/WmTW7rGLqgY


Bali. Indonesia. Biking from Batur volcano caldera. One of the longest downhill in Bali. Nice trip but … not so easy!

Fuck! I'm lost! This is what happens when I follow Google Maps. And not local people advises:)
My road is over! Virtually this road still exist. But only in the imagination of Google Maps creators :). In reality is finished! Dead End! Cul de Sac!

I'm wandering and turning around for almost 1 hour. Finally I ask for help the local farmer and his 2 lovely cows :)) Unable to clearly explain, he leaves his 2 companions and for another 1 hour he guides me through the narrow paths, deep forest and hilly stiff fields.
At the end he doesn't accept any money! The only accepted payment? Is the handshake with the big smile!

I love Bali. I love Indonesia. I love Indonesians!
Love this simple human generosity, kindness and unlimited unselfishness!
Fantastic sense of hospitality! I'm their GUEST! So nothing wrong can happen to me!  I'm the most important one. Almost :) Placed somewhere between their God(s) and their family or friends. Amazing! 

This quality not putting yourself first. Willing to give, to sacrifice all your time or wealth or effort to others in order to help them! And asking nothing but handshake and smile in exchange!
 Poor people. Hungry, but sharing with me their best pieces of food. Sleeping outside with their families, but giving me their best places in their tinny houses.

Simply amazing! Existing almost nowhere anymore in our modern world.

Indonesia Dangerously Amazing.







Monday 10 August 2015

Dobre rzeczy. Dobrzy ludzie. Dobra energia. Jakarta. Jalan Tikus. Rat streets.

Dobre rzeczy.
Dobrzy ludzie.
Dobra energia.
Jakarta.
Jalan Tikus. Rat streets.
Walka z ludzką głupotą. 
Z ciemną stroną mocy :))

Ja mniej piszę. Ajuż w ogóle nie piszę po Polsku :((
Walczę obrazami. Należy pokazywać obrazy piękne i mądre. Przykrywać zło i głupotę. 

Świat to walka obrazów. Mało kto czyta. Media. TV. Obrazy. Wszędzie. Głupota, sex i agresja dominuje. 

Liczy się wizerunek. Image. W wyborach prezydenckich kolor krawata jest ważniejszy od inteligencji kandydata. Tępi celebryci są dziś jedynym przykładem do naśladowania, ....

Indonezja ma fatalny wizerunek. 

To co straszy, to Muzułmanie. Największy muzułmański kraj na świecie. Muzułmanie czyli ...Islamiści. Fanatycy. Terroryści. Każdy czyha tu za rogiem z nożem .....

Poza tym inne "atrakcje". Wulkany. Powodzie. Tsunami. Trzęsienia ziemi. Malaria. Nawet smoki z Komodo zjadają od czasu do czasu ...zagubionych białych turystów :))

Trudno z tym walczyć. Taki jest wizerunek tej marki. IT -  "Image Teritory". Tak to nazywają spece od marketingu. Każdy produkt. Każde miejsce. Każdy kraj ma swój IT!

Niezmiernie trudno jest go zmienić. Szczególnie jeśli jest kiepski. Reputacja. Łatwo ją popsuć. Trudno odbudować.

W Paryżu nie wybuchają wulkany. Nie do pomyślenia. Wizerunek Paryża to: "wino, kobiety i śpiew". Restauracje. Haute Cuture. Champagne. Champs Élysée ......

Jedynym miejscem o przyzwoitym wizerunku w Indonezji jest Bali. Ale tylko dlatego, że mało kto kojarzy tę wyspę z Indonezją :)))

Sąsiednie wyspy to Jawa i Lombok. Są równie piękne. Ale nikt tam nie jeździ. Dlaczego? Bo to wyspy muzułmańskie. A Bali jest Hindu.
A każdy Muzułmanin jak wiadomo czyha tylko z długim nożem .....:))

Przed wyjazdem do Indonezji. 6 lat temu. Mieszkałem i pracowałem w Paryżu. Francuzi postanowili mnie przeszkolić, jak mam przeżyć w niebezpiecznym kraju.

Szkolenie poprowadził były francuski komandos. W pewnym momencie powiedział, dlaczego wszyscy Indonezyjczycy są ciągle uśmiechnięci.

To taki sposób, żeby osłabić naszą czujność. Jak się uśmiechają, to tylko po to żebyśmy przestali się bać. Wtedy mogą podejść do nas bliżej ...i zadać nam śmiertelny cios!

Kilka tygodni później wylądowałem pierwszy raz w Indonezji. W Jakarcie. Bałem się jak diabli. Wszyscy się się do mnie uśmiechali. Jak się rzuciły na mnie dzieciaki, to myślałem, że zaraz wrzucą mi granaty do plecaka! :))

Później zrozumiałem, że Francuski komandos był tylko tępym Francuskim skurwielem (Francuz i Skurwiel to prawie synonimy).

Dzisiaj przemierzam Indonezję na rowerze. 30 000 km rocznie. Po 3-4 godziny codziennie. Do pracy. Rano. Wieczorem. W nocy. Kiedy tylko się da :)) 

Mieszkam w Jakarcie. Jakarta. Strasznie zakorkowana aglomeracja. Przejechanie 20 km samochodem zajmuje tu jakieś 5 godzin! Niezależnie od pory dnia. Motocyklem jest dwa razy szybciej. A ja tą samą trasę na rowerze  pokonuję jeszcze dwa razy szybciej. W nieco ponad godzinę.

Nie używam zakorkowanych, hałaśliwych, zasmrodzonych spalinami głównych arterii. Nurkuję w labirynt małych uliczek. Przejść. Zakamarków. Ścieżek. Lokalni nazywają je pogardliwie: "Jalan Tikus". Rat streets. 

Żyją tam tysiące ludzi. Wielka wieś. Spokój. Zero samochodów. Zero motocykli. Dzieciaki. Kury. Koty. Szczury. Przejeżdzam przez kuchnie, sypialnie, łazienki....Całe ich życie toczy się w tych uliczkach.....Prowadzę rower lewą ręką. Druga cały czas zajęta. Dzieciaki gonią mnie. Prawa ręka non stop w "high five" :). I te tysiące uśmiechów na godzinę. Bolą mnie już mięśnie twarzy od tych ciągłych uśmiechów. Na szczęście mało tu much. Bo jeszcze by mi jakaś wpadła do tej mojej uchachanej gęby...

To jest to czego potrzebuję. Ten codzienny ładunek dobrej energii. Zapomnieć o smutnej, zimnej Europie. Zapmnieć o chamstwie. Darmowej agresji. Zatopionych w alkoholu, rozdartych i zagubionych duszach.......